środa, 27 października 2010

Ile obcości jest w języku obcym?

Na pomysł wpisania tego artykułu wpadłem ostatnio pracując z kolegą nad projektem na zajęcia dotyczącym multikulturowości miast Europy środkowej. Los chciał, że naszej grupie przytrafiły się m.in. trzy miasta leżące na Słowacji, czyli Trnava, Nitra oraz Bratysława. Z czystej ciekawości zajrzeliśmy na artykuły o tych miastach do słowackiej wikipedii, by upewnić się w tym, że bez problemu rozumiemy ich treść. Tego samego dnia przyszło mi wyczytać na blogu realirka artykuł o pojęciu poligloty, a następnie otrzymać maila od osoby, która napisała, że zna prawie wszystkie języki słowiańskie. I zacząłem się zastanawiać...

Po skończeniu pracy nad projektem związanym z środkowoeuropejskimi miastami postanowiłem z ciekawości poprzeglądać artykuły w różnych językach słowiańskich. Dodam, że większości nigdy się nie uczyłem (bułgarski, macedoński, słoweński, słowacki, łużyckie), bądź miałem kontakt bardzo ograniczony (czeski, białoruski, ukraiński). Wcale nie przeszkadzało mi to rozumieć teksty napisane w tych językach. Oczywiście trudno bym rozumiał dokładnie wszystko, ale faktyczny problemem istniał jedynie w kontakcie z bułgarskim i macedońskim oraz, w mniejszym stopniu, słoweńskim. Nie piszę tego w kategorii odkrycia - w sumie takiego czegoś się spodziewałem. I zapewne nie to byłoby tematem dzisiejszego artykułu, gdyby nie fakt, że pozostali blogerzy poruszyli kwestię tego kim jest poliglota. Jeśli uznamy, że jest to osoba władająca językami obcami, to pojawia się pytanie co oznacza, że język jest obcy. Zajrzyjmy zatem na chwilę na Bałkany.

W byłej Jugosławii jako lingua franca funkcjonował język serbsko-chorwacki, który w ciągu ostatnich 20 lat rozpadł się na przynajmniej cztery odrębne standardy: serbski, chorwacki, bośniacki i czarnogórski. O sensie takiego podziału i o tym co o tym sądzę pisałem już wcześniej. Niezależnie jednak od mojego osobistego stosunku do Jugosławii sytuacji prawnej nie zmienię - aktualnie istnieją cztery osobne języki posiadające status państwowych. W efekcie powstała rzecz kuriozalna: na obszarze od Istrii po Kosowo żyje ok. 20 milionów ludzi, z których każdy włada 4 językami - jest to chyba ewenement w skali światowej (jeśli ktoś zna podobny to niech mi da znać). Wystarczy jednak bardzo pobieżna obserwacja by zauważyć, iż osiągnięcie mieszkańców byłej Jugosławii nie jest niczym nadzwyczajnym, ba!, bardzo dziwnym byłoby gdyby opanowali tylko jeden z nich (choć w Chorwacji niektórzy wydają się mieć z tym problemy). Dlatego nikt nie nazywa Jugosłowian poliglotami.

Gdy spojrzymy trochę szerzej na języki słowiańskie można odnieść wrażenie, że wszystkie one są zaledwie dialektami jednego języka. Teza z jednej strony trochę radykalna, ale z drugiej strony w dużej mierze mająca odzwierciedlenie w rzeczywistości. Znając język polski jako ojczysty mamy już na starcie nauki każdego z pozostałych słowiańskich wykonane ok. 80% roboty (powiedzmy, że w przypadku bułgarskiego i macedońskiego trochę mniej). Niewiele rzeczy jest nas w stanie zdziwić, bądź okazać się trudnymi do zrozumienia. Gdy znamy w stopniu zaawansowanym 3 języki (najlepiej jeszcze z odrębnych podgrup tak jak w tym przypadku polski, rosyjski, serbski) jesteśmy w stanie przeczytać tekst z naszego zakresu zainteresowań w każdym z pozostałych. Nie chciałbym tu umniejszać nakładu pracy jaką włożyli niektórzy w opanowanie tych języków, jednak wydaje mi się, mając na uwadze naszą dyskusję o definicji poligloty, wielce niestosowne wartościowanie osób władających językami obcymi jedynie pod względem ich liczby. Sam jestem wrogiem jakiegokolwiek wartościowania, jednak jeśli ludzie już jakiekolwiek chcieliby robić to warto, aby widzieli różnicę pomiędzy Polakiem, który czyta we wszystkich językach słowiańskich i kilka z nich umie na bardzo dobrym poziomie, a Polakiem, który nauczył się biegle chińskiego lub arabskiego, czy nawet węgierskiego. Twierdzę, że ten drugi musi włożyć w to znacznie więcej pracy.

Podobnie zresztą patrzę na Hiszpanów władających kilkoma językami romańskimi lub Holendrów, którzy mówią po niemiecku, angielsku i gdzieś jeszcze podłapali któryś skandynawski. Czasem zaś podobne osoby są na różnych forach uważane niemal za bogów, a co najmniej za kogoś z niebywałym talentem. Wartość ich wyczynu natomiast w moich oczach spada, bo czasem bardziej widzę nie języki, a tylko bardziej lub mniej zróżnicowane dialekty łaciny, starogermańskiego i starosłowiańskiego. Można zresztą iść dalej tym tropem aż do praindoeuropejskiego (choć oczywiście zachowując pewien dystans) twierdząc, że dopiero opanowanie czegoś spoza tej rodziny jest wyczynem. W tym miejscu chciałbym się jednak zatrzymać i zrobić małe podsumowanie. Zanim nazwiemy kogoś poliglotą czy hiperpoliglotą (kolejne słowo, które pada stanowczo zbyt często) zastanówmy się jakie języki zna.
PS: O samym poziomie znajomości języków nie pisałem, bo to rzecz tak subiektywna, że można by o niej rozmawiać przez parę godzin i nie dałoby się dojść do żadnych sensownych wniosków.

Podobne posty:
A nie mylą ci się te języki?
Przewodnik po różnych rodzajach cyrylicy - języki słowiańskie
Jak się nauczyć cyrylicy w 2 dni?
5 rzeczy jakich nauczyła mnie nauka czeskiego
W jakim języku się mówi w byłej Jugosławii

sobota, 23 października 2010

Jakie materiały warto czytać?

W życiu każdego człowieka nadchodzą czasem takie chwile, w których musi przyznać, że zmarnował czas, który mógł wykorzystać znacznie lepiej. Grunt to wyciągnąć z tego odpowiednie wnioski i coś zacząć zmieniać. Oto więc powracam po czterodniowej przerwie z nowym postem, tym razem będącym rozliczeniem z samym sobą oraz moim lenistwem i mam nadzieję, że również wy wiele z niego wyciągniecie. Bo przede wszystkim będzie chodziło o wybór dobrych materiałów tekstowych.


Otóż natrafiła mi się nielicha okazja - dwa dni wolne od zajęć na uniwersytecie. Dawało to ogromną ilość godzin, które obiecałem sobie spędzić na nauce języków i innych rzeczach, na których mi powinno zależeć. I z jednej strony to się udawało - średnio spędziłem każdego dnia po 7-8 godzin będąc kompletnie odciętym od rodzimego języka. Ktoś mógłby pomyśleć, że można być z takiego czegoś dumnym - problem jednak w tym, że jakość materiału z jakim miałem do czynienia miała niewielką wartość pod względem nauki. Podobnie niewielkiej jakości było moje podejście.


Mój czas w większości poświęciłem na czytanie następujących rzeczy: forum how-to-learn-any-language, forum unilang, przeleciałem od niechcenia przez żywoty wszystkich królów wizygockich po angielskiej wikipedii, po czym przeglądałem sobie "Grammar of the Gothic language" Joshepha Wrighta, gazety Коммерсантъ oraz Известия, następnie obejrzałem kilka godzin filmów zamieszczanych przez różnych lepszych i gorszych poliglotów z całego świata, z których w sumie wiele nowego nie wyniosłem. Dodatkowo obiecałem sobie, że będę każde zdanie, którego nie będę chociażby w stanie szybko przelecieć z pełnym zrozumieniem będę zapisywać i ewentualnie wstawiać do Anki lub spisywać w moich odrębnych zeszytach, w których spisuję takie rzeczy po angielsku i po rosyjsku, a następnie analizuję pod względem leksykalnym i gramatycznym. W praktyce wyglądało to tak, że nawet jeśli coś znajdywałem to bardzo rzadko chciało mi się to spisać, bo stwierdzałem coś w stylu: "A tam, jeszcze mam sporo czasu, to się tych rzeczy nazbiera". No i się w efekcie nie nazbierało, bo potem moja dziewczyna wracała do domu, co znacznie zmniejszało możliwości intensywnej nauki. Efekt mojej nauki był więc niewielki.


Dlaczego jednak tak narzekam na jakość stron jakie czytałem? Bo w znacznej większości wypadków doskonale rozumiałem to co czytam bądź czego słucham. Słownictwo z zakresu historii, polityki czy językoznawstwa jest mi na tyle znane, że o ile samo czytanie sprawia mi ogromną przyjemność, o tyle niewiele z tego wynoszę pod względem językowym. Dlatego postanowiłem, zresztą za radą mojej nowo poznanej znajomej z Rosji, przerzucić się na penetrowanie i udzielanie się na różnorakich forach internetowych o tematyce ogólnej i mieć nadzieję, że to pomoże powiększyć zasób słownictwa.


Reasumując: moim zdaniem dobry materiał do uczenia się języka to taki, w którym mniej więcej 5-10% rzeczy jest nowych. W którym co chwilę jesteś wstanie wychwycić coś nieznanego. Bo czytając non-stop o dziedzinach tobie znanych masz radość z tego, że są zaspokajane twoje zainteresowania, ale z drugiej strony stoisz w miejscu jeśli chodzi o język. Dlatego czasem warto poczytać np. o tym co kto dziś jadł na obiad, albo jaki miał sen - w dłuższej perspektywie da to pewnie znacznie więcej niż przeczytanie analizy koniugacji gockich  czasowników bądź kolejnego artykułu o merze Moskwy.

A tak poza tym to nie są to jedyne wnioski jakie wyciągnąłem z ostatnich kilku dni, ale na te inne przyjdzie czas wkrótce.
Podobne posty:
5 rzeczy jakich nauczyła mnie nauka czeskiego
Co przyjdzie z słuchania radia przez godzinę dziennie
Jak mi pomogła czeska wikipedia
Jak efektywnie uczyć się słówek?
Czy 1000 słów i 70% rozumienia to dużo?

wtorek, 19 października 2010

Chcesz być wiecznie młody i zdrowy? Ucz się języków.

Nigdy nie miałem ambicji zostać lekarzem, w zasadzie to właśnie biologia była przedmiotem, z którym sobie w szkole najgorzej radziłem. Podobnie jednak jak większość ludzi chciałbym być jak najdłużej młody, zdrowy, cieszyć się życiem. Dlatego tym bardziej ucieszyłem się, gdy przeczytałem o tym, że uczenie się się języków obcych może spowolnić proces starzenia oraz zapobiega schorzeniom takim jak choroba Alzheimera.

Przeczytałem o tym na blogu Steve'a Kaufmanna - poligloty, któremu kiedyś poświęcę osobny artykuł na tym blogu.W swojej krótkiej notce pod tytułem "Walking and LingQing to stave off dementia" (którą znajdziecie TU) podał on linki do dwóch artykułów na temat czynności, które potrafią zahamować proces starzenia się. Jedną z rzeczy jest chodzenie co najmniej 10 km w ciągu tygodnia, a drugą właśnie nauka języków obcych (trzecią jest zdrowa żywność, ale to raczej nowością nie jest). Doktor Andrew Weil twierdzi, że potrafi to znacznie zredukować symptomy starzenia się oraz zapobiegać takim schorzeniom jak choroba Alzheimera. Następnie dodaje, że niekoniecznie chodzi tu o opanowanie języka na poziomie mistrzowskim, a jedynie sama próba nauczenia się go, którą porównał do instalacji nowego oprogramowania w mózgu. Link do oryginalnego artykułu znajdziecie TU.

Szczerze mówiąc o panu Weilu wiem niewiele, a jego techniki lecznicze podlegają częstej krytyce (jak przynajmniej wynika z artykułu o nim z wikipedii) jednak muszę przyznać, że sam parę razy się zastanawiałem nad tym, czy nauka języków obcych wpływa w jakiś sposób pozytywnie na pracę mózgu. Muszę więc powiedzieć, że powyższe informacje mnie ucieszyły. I nawet jeśli okaże się, że za parę lat ktoś napisze, że zdrowiej jest umieć zaledwie jeden język (od urodzenia pamiętam, że co roku naukowcy sprzeczali się czy zdrowsze jest masło czy margaryna), to nie sądzę aby uczenie się miało zły wpływ na nasz mózg.

Jeśli więc jeszcze zastanawiacie się nad tym czy warto się zacząć uczyć czegoś co od dawna za wami chodzi, to zróbcie to dla własnego zdrowia! Wasz mózg będzie wam wdzięczny!

Podobne posty:
Jak się nauczyć cyrylicy w 2 dni? 
5 rzeczy jakich nauczyła mnie nauka czeskiego
Historia motywacyjna
Nie masz siły - zrób coś małego
Gry komputerowe i nauka języków obcych

piątek, 15 października 2010

Polskie forum językoznawców - http://forum.jzn.pl/

Pierwszy raz zdarza mi się na moim  blogu namawiać ludzi, do zarejestrowania się na pewnym forum, ale w tym wypadku uznałem, że naprawdę warto, bo niewykluczone iż podobna okazja się nie powtórzy.


Otóż przeczytałem na blogu peterlina, że są plany reaktywacji istniejącego od pewnego czasu polskim Forum Językoznawców. Postanawiam więc przyłączyć się do apelu. W zamyśle jest to miejsce, które miałoby skupiać osoby naprawdę zainteresowane językami świata, gdzie mogłyby one wymieniać swoje poglądy itp. Bez ogłoszeń o korepetycjach, kursach językowych za 1000 złotych - po prostu dyskusja o językach obcych. Jako, że o takie coś trudno, a w internecie trudno natknąć się na coś naprawdę treściwego (czego zresztą dowodem był mój artykuł sprzed 2 miesięcy o 10 "najlepszych" blogach według google'a) myślę, że każda osoba naprawdę zainteresowana tą tematyką powinna przynajmniej zajrzeć na forum. Jeśli natomiast stanie się aktywnym użytkownikiem, to będę jeszcze bardziej wdzięczny.

Zdecydowanie warto byłoby gdyby na polskiej scenie internetowej zaistniało coś takiego. Jeśli uważasz tak samo - wejdź na http://forum.jzn.pl/ . Czekamy na Ciebie!

środa, 13 października 2010

A nie mylą Ci się te języki?

Istnieje wiele mitów związanych z nauką języków - od tych, że wystarczy znajomość 1000 słów by przeprowadzić konwersację na niemal dowolny temat, po te, że do nauki języków obcych jest potrzebny jakiś nadzwyczajny talent, a dzieci języka uczą się znacznie szybciej niż dorośli.  Jednak nie o tych będę dziś pisał. Zajmę się czymś na co w realnych sytuacjach życiowych trafiałem znacznie częściej, co większość ludzi uważa za "oczywistą oczywistość" (że zacytuję klasyka), a ja niekoniecznie. 


Na początek przedstawię krótki dialog, który najlepiej odda sytuację jaką zamierzam przedstawić.
- Jakiego języka się uczysz?
- Angielskiego, rosyjskiego, niemieckiego i serbskiego.
- A nie mylą ci się?

Obok standardowego "A powiedz coś po serbsku" była to najczęstsza reakcja. Innym zaś przykładem mogą być niektóre wypowiedzi na forach w stylu: "Nie będę się uczyć innego języka, bo wtedy będzie mi się mylić np. z angielskim". Muszę powiedzieć, że zaintrygował mnie ten fenomen i zamierzam omówić ów problem "mylenia się" języków.

Czy języki się mogą mylić?
Powiedziałbym, że i tak i nie. Przesadą jest twierdzić, że sama liczba języków spowoduje, iż będziemy je ze sobą notorycznie mylić. Wszystko zależy bowiem od podobieństw między nimi. Trudno, żebym mówiąc po serbsku używał angielskich słów, lub też nie używał przypadków, tudzież produkował zdania używając present continous. Języki te są od siebie na tyle dalekie, że jakiekolwiek ryzyko pomylenia jest bardzo znikome. To, że bym się nagle zaczął uczyć np. arabskiego i chińskiego niewiele zmieni. Nadal nie dałoby się pomylić któregokolwiek z nich. Porównam to do różnych dyscyplin sportu, tudzież różnych instrumentów muzycznych. Czy grając w koszykówkę spróbujesz kopnąć piłkę do kosza? Albo czy będziesz uderzał klawisze pianina tak jak struny gitary? Raczej nie.

Kiedy zatem mogą się mylić?
Istnieją jednak sytuacje kiedy dwa języki są do siebie na tyle podobne, że ich pomylenie jest możliwe. O ile zawsze mnie zastanawiało jak ludziom może się mylić angielski z niemieckim (a parę razy słyszałem takie stwierdzenia), które mimo oczywistego pokrewieństwa (obydwa należą do grupy języków germańskich) posiadają inne brzmienie oraz, w dużej części, leksykę, tak zupełnie nie dziwił mnie fakt, że problemy mają ludzie uczący się równolegle rosyjskiego i ukraińskiego. Podobieństwa pomiędzy tymi językami często bardziej przeszkadzają niż pomagają. Sam zresztą odczuwałem to na własnej skórze.

Osoba znająca wcześniej rosyjski zaczynając naukę ukraińskiego posiada z początku mnóstwo atutów. Ma zasadnicze pojęcie o cyrylicy, posiada ogromny zasób słownictwa, a mając odrobinę oleju w głowie jest w stanie w ciągu jednego wieczoru nauczyć się wszelkich odmian części mowy, bo większość różnic w tym zakresie zależy głównie od fonetyki. I tu się pojawia problem. Dlaczego?

Po pierwsze: cyrylica rosyjska się nieco różni od ukraińskiej. Nieznacznie, ale jednak. Z własnej obserwacji wiem, że ludziom trudno się przestawić z jednej na drugą. Po drugie: posiadamy ogromny zasób słownictwa pasywnego, które jak najbardziej rozumiemy (szczególnie w wersji pisanej), ale już niezbyt potrafimy go używać w praktyce. Automatycznie bowiem używamy ich wersji rosyjskich. Po trzecie: gdy wszystko wydaje się wyglądać tak samo często nie zauważamy subtelnych różnic, które dwa języki różnią. Staramy się mówić szybko i płynnie, wskutek czego zdarzy się odmieniać wyrazy ukraińskie po rosyjsku.

Podobne relacje z rosyjskim zauważyłem w nauce serbskiego, ale bardziej sporadycznie. Generalnie zasada jest prosta: nie polecam się uczyć równolegle dwóch języków bardzo blisko ze sobą spokrewnionych. Poniżej przedstawiam grupy języków, z których czasem lepiej jest najpierw wybrać jeden i doprowadzić go do "stanu używalności" (dopiero potem ewentualnie dodać następny jeśli czujemy niedosyt) niż rzucać się na obydwa i w żadnym nie mówić do końca prawidłowo:
czeski - słowacki
serbski - chorwacki - bośniacki - czarnogórski (moje zdanie na temat odrębności tych języków już przedstawiłem)
rosyjski - ukraiński - białoruski
bułgarski - macedoński
szwedzki - norweski (bokmål) - duński
niderlandzki - afrikaans
hiszpański - portugalski
kataloński - prowansalski
fiński - estoński

Spotkałem się również z opiniami jakoby równoległa nauka niemieckiego i niderlandzkiego, albo włoskiego i hiszpańskiego nie była najlepszym pomysłem, ale tą kwestię na razie zostawiam otwartą.

Wnioski
Sama liczba języków nie wpływa na to, czy będą się mylić. Ważniejsze jest ich pokrewieństwo.

Podobne posty:
5 rzeczy jakich nauczyła mnie nauka czeskiego
Przewodnik po różnych rodzajach cyrylicy - języki słowiańskie
Czy 1000 słów i 70% rozumienia to dużo?
Co przyjdzie z słuchania radia przez godzinę dziennie?
W jakim języku się mówi w byłej Jugosławii?

piątek, 8 października 2010

Przewodnik po różnych rodzajach cyrylicy - języki słowiańskie

Dziś trochę informacji ze świata języków słowiańskich - dla tych, którzy się na tym znają nie będzie to żadną nowością, jednak dla niewtajemniczonych może się okazać całkiem ciekawe i pouczające. Czasem wydaje się bowiem, że sama znajomość rosyjskiej cyrylicy wystarcza, żeby bez problemu czytać teksty w innych językach - rzeczywiście bardzo to pomaga, ale do dziś pamiętam problemy studentów wschodoznawstwa, gdy zaczynaliśmy się uczyć ukraińskiego i znajomość rosyjskiego wariantu cyrylicy nie wszystkim pomagała. Tak więc postanowiłem, że umieszczę tu małą ściągę na temat tego jak czytać cyrylicę w różnych językach słowiańskich.

Obok każdej litery umieszczam jej polski odpowiednik. Jeśli istnieją natomiast różnice pomiędzy poszczególnymi wariantami, to będę je oznaczał następującymi skrótami: RUS - rosyjski, UKR - ukraiński, SER - serbski, BUL - bułgarski. Okazjonalnie wspomnę o białoruskim i macedońskim, jako że nie jestem z nimi obyty. Podobnie będzie też z czarnogórskim, który trudno mi uznać za osobny język, jednak miejscowi lingwiści mieli inne zdanie na ten temat i wynaleźli dwie litery, które odróżniają język tego małego państwa od serbskiego. Zaczynamy:

А а - czytamy jak "a"

Б б - "b"

В в - polskie "w"

Г г - w RUS, SER, BUL czytamy jako "g", natomiast w UKR jako dźwięczne "h" (nie ma bezpośredniego polskiego odpowiednika i jest to jedna z "trudności" ukraińskiego)

Ґ ґ - występuje tylko w UKR i czyta się jak "g"

Д д - "d"

Ђ ђ  - jedynie w SER i czyta się jak "dź"

Е е - w UKR, SER, BUL jako "e", natomiast w RUS jako "je"

Ё ё - jedynie w RUS i czyta się jak "jo"

Є є - jedynie w UKR i czyta się jak "je"

Ж ж - "ż"

З з - "z"

И и - w RUS, SER, BUL jako "i", natomiast w UKR jako "y"

І і - jedynie w UKR i czyta się jak "i"

Ї ї - jedynie w UKR i czyta się jak "ji"

Й й - w RUS, UKR, BUL jako "j", nie występuje w SER

J j - jedynie w SER i czyta się jako "j"

К к - "k"

Л л - w RUS, UKR i BUL jako coś pomiędzy "l" i "ł", gdy stoi przed "a", "e", "o", "u" (brak odpowiednika w polskim) i jako "l" gdy stoi przed "je", "i", "j", "ja", "jo", "ju". W SER bardziej zbliżone do "l".

Љ љ - jedynie w SER, w łacińskim alfabecie zapisywane jako "lj", czytane jako jedna głoska będąca połączeniem "l" i "j" (wiem, że wyjaśnienie takie na chłopski rozum, ale trudno to zrobić prościej).

М м - "m"

Н н - "n"

Њ њ - jedynie w SER i czyta się jako "ń"

О о - "o", w RUS zbliżone do "a" gdy jest nieakcentowane


П п - "p"


Р р - "r"


С с - "s"


Т т - "t"


Ћ ћ - jedynie w SER i czyta się jak "ć"


У у - "u"


Ф ф - "f"


Х х - "ch"


Ц ц - "c"


Ч ч - w RUS, BUL czyta się jak zmiękczone "cz", w UKR jak twarde "cz" (choć w niektórych regionach jak zmiękczone), w SER jak "cz".


Џ џ - jedynie w SER i czyta się jak "dż"


Ш ш - "sz"


Щ щ - w RUS czyta się jak zmiękczone "szcz", w ukraińskim jako twarde "szcz" (aczkolwiek spotkałem się też z ukraińskim wariantem zmiękczonym, albo wręcz z redukcją do samego "sz"), w BUL jak "szt", a w SER litery tej nie ma.


Ъ ъ - tzw. jer twardy, który w RUS i UKR oznacza, że poprzednia spółgłoska zachowuje swoją twardość (w UKR jest jer twardy zapisywany jako " ' "), w BUL czyta się go natomiast jako krótką samogłoskę pomiędzy "y" i "a" (nie ma odpowiednika w polskim), w SER litery tej nie ma.

Ы ы - w RUS jako "y"

Ь ь - tzw. jer miękki, w RUS i UKR zmiękcza poprzedzającą go spółgłoskę, w BUL w kombinacji z "o" (ьo) czyta się jak "jo", w SER litery tej nie ma.

Э э - jedynie w RUS i czyta się jak "e"

Ю ю - w RUS, UKR i BUL czyta się jak "ju", w SER tej litery nie ma.

Я я - w RUS, UKR i BUL czyta się jak "ja", w SER tej litery nie ma.

To na tyle. Dodam jeszcze wyjątkowe litery, które mają zastosowanie w mniej rozpowszechnionych językach słowiańskich.

Ѓ ѓ - w macedońskim oznacza coś na kształt polskiego "dź"

Ќ ќ - w macedońskim coś podobnego do zmiększonego "t" ewentualnie "ć" (jeśli ktoś się zna na macedońskim to niech mnie poprawi, jako że jest to jedyny z wymienionych tu języków, z którym nie miałem prawie w ogóle kontaktu)

Ў ў - w białoruskim czyta się jako "ł"

I na koniec jeszcze trochę o języku czarnogórskim. Otóż tamtejsi znawcy postanowili wprowadzić do swojego alfabetu (który był identyczny z serbskim) dwie litery, by nadać mu pewnych cech wyróżniających go spośród innych języków słowiańskich. Tym sposobem powstały dwie nowe litery "Ć", które zamieniło dwuznak "сј" (czyli polskie "sj") i З́, które weszło w miejsce dwuznaku "зј" (polskie "zj"). O ich podobieństwie do polskich "ś" i "ź" nic nie powiem, bo nigdy w życiu nie słyszałem ani nie widziałem tych liter w praktycznym użyciu. Zresztą patrząc na czarnogórskie gazety nie odnoszę wrażenia by były powszechnie znane. Więcej na temat sytuacji językowej w krajach byłej Jugosławii zresztą już pisałem.

Jak więc widać, świat słowiańskiej cyrylicy nie jest taki prosty jak to się na pierwszy rzut oka wydaje. Mam nadzieję, że komuś się na coś ten artykuł przyda, lub kogoś zainspiruje do nauki języków spokrewnionych z polskim. Naprawdę warto.

Podobne posty:
Jak (nie) uczyć się języków obcych - część 2 - rosyjski
Jak nauczyć się cyrylicy w 2 dni?
W jakim języku się mówi w byłej Jugosławii?
5 rzeczy jakich nauczyła mnie nauka czeskiego

wtorek, 5 października 2010

Czy 1000 słów i 70% rozumienia to dużo?

Artykuł ten piszę niejako w związku z postem zamieszczonym na blogu LangSpot o metodzie nauki języka polegającej na nauczeniu się najpierw 1000 najczęściej używanych słów. Od wielu lat ludzie próbują znaleźć jakieś metody, które ułatwią im naukę języka w taki sposób, aby opanować go jak najszybciej i jak najmniejszym nakładem sił. W tym wypadku badania mówiące, że w przypadku opanowania 1000 słów człowiek będzie rozumiał 70% tekstu w obcym języku wygląda całkiem obiecująco. Czy metoda ta sprawdza się w praktyce?

Mamy tendencję do czytania o różnych metodach nauki w taki sposób, aby wydawały nam się bardzo dobre. Na pierwszy rzut oka bowiem wygląda to niesamowicie - nauczyć się 1000 słów i rozumieć 70% czytanego tekstu. Spotkałem się również z ogłoszeniami głoszącymi, że z firmą "x" nauczysz się 1000 słów w ciągu tygodnia i nauczysz się języka obcego. Podobne reklamy każą mi się zastanawiać dlaczego świat nie jest pełen poliglotów, a ludzie uczą się języków obcych przez wiele lat.

Prawda jest taka, że owe 70% rozumianego tekstu to bardzo mało. Podam przykład z życia wzięty:

Ponad rok temu notorycznie czytałem gazety obcojęzyczne w pięciu językach (rosyjski, angielski, niemiecki, serbski i ukraiński) i skrupulatnie zapisywałem ilość słów przeczytanych oraz tych, których nie potrafiłem dokładnie zdefiniować, bądź musiałem zgadywać. W każdym z nich nieznane słowo trafiało mi się w przedziałach od raz na 100 (niemiecki i serbski ) do raz na 600 słów (rosyjski). Oznaczałoby to, że znałem w każdym z tych języków przynajmniej 99% czytanej treści. Ktoś powie, że to wynik imponujący i też chciałby do takiego poziomu dojść. Sęk jednak w tym, że powyższe statystyki są bardzo mylne.

Po pierwsze - czytałem materiały z moich dziedzin zainteresowań czyli wszelkiego rodzaju rzeczy związane z polityką zagraniczną, muzyką, piłką nożną i językami. Gdybym miał czytać prozę wynik ten byłby zapewne ciut niższy. Po drugie - statystyki te dotyczyły jedynie znajomości pojedynczych słów, a nie całych zdań. Jeśli dotyczyłyby całych zdań wynik byłby jeszcze gorszy. Po trzecie - rozumienie ponad 99% słów miało się nijak do umiejętności władania językiem. Dowodem na to był fakt, że całkiem nieźle wypadał w tych statystykach język ukraiński, którego aktywną znajomość mam dość ograniczoną. Po czwarte - sprawdzanie co setnego słowa w słowniku jest bardziej czasochłonne niż się wydaje. W efekcie radość czytania czegoś poniżej 99,5% znajomości bywało trochę wkurzające.

Jak zatem miałbym być zadowolony ze znajomości 1000 słów i rozumienia 70% słów? Oznaczałoby to przecież sprawdzanie co trzeciego słowa w słowniku. I nawet jeśli niektóre rozumiałbym z kontekstu, to na pewno byłoby to za mało, żeby chociaż odgadnąć jakie stanowisko zajmuje autor danego artykułu.

Wniosek z tego jest taki, że nauka języka obcego nie jest rzeczą, która ogranicza się do wykucia w ciągu maksymalnie krótkiego czasu 1000 słów. To coś co wymaga ciągłej pracy przez lata i opanowania nieporównywalnie większej ilości materiału.

Zawsze byłem też przeciwnikiem uczenia się słów podawanych zupełnie bez kontekstu.  Osobiście szkoda by mi było czasu siedzieć i zakuwać setki wyrazów bez ich osadzenia w konkretnych sytuacjach, w jakich są używane. Zamiast tego lepiej jest wziąć jakiś lepszy podręcznik i go przerobić - najpopularniejsze słowa zapewne się w nim znajdą, a dodatkowo będą podparte przykładami oraz gramatyką. Gdy do tego będziemy odpowiednio dużo czytać i słuchać, to wejdą one do głowy jeszcze szybciej i, co najważniejsze, nie wylecą z niej. Nauczymy się owych 1000 słów tak czy tak, ale w nieco bardziej konstruktywny i dużo ciekawszy sposób.

Jeśli jednak ktoś nie ma na ten temat wyrobionego zdania to polecam spróbować - a nuż będzie to akurat sposób, który dla kogoś innego zadziała. Sam jestem ciekaw jakie wrażenia z nauki tą metodą mają inni.

piątek, 1 października 2010

Świat języków obcych - wrzesień 2010

Już trzeci raz  zamieszczam miesięczne podsumowanie treści zamieszczonej na tej stronie. Dla tych, którzy znajdą się tu po raz pierwszy będzie to doskonały przewodnik po stronie, a dla stałych czytelników - ewentualna możliwość powrotu do artykułów starszych.

We wrześniu miałem na głowie sporo rzeczy takich jak chociażby przeprowadzka i związane z tym komplikacje. Udało mi się jednak znaleźć trochę czasu i napisać 9 artykułów, z których jestem całkiem zadowolony. Zacząłem też się powoli zaznajamiać z językiem xhosa, bardziej w ramach eksperymentu niż faktycznej nauki, jednak jest to całkiem pouczające zajęcie. Poznałem też kolejnego blogera piszącego o językach obcych, a którego strona jest warta uwagi i mam nadzieję, że będzie się dalej rozwijać. Jeśli więc będziecie mieli czas to zajrzyjcie na http://przestrzenjezykowa.blogspot.com/.

Z wrześniowych postów najbardziej poczytnym artykułem była recenzja kursu Assimil, która kilku ludzi już do tego programu przekonała. Jeśli nie wiecie czym jest Assimil, to koniecznie ten artykuł przeczytajcie. (dodam, że nie dostaję pieniędzy od tej firmy za promowanie ich produktu - jest to wyłącznie moja subiektywna opinia). Drugie miejsce zajął opis mojej nauki języka angielskiego - ot, taka historia z życia wzięta, mam nadzieję, że komuś się na coś przyda. Trochę dalej w tym rankingu znalazła się historia nauki rosyjskiego - kolejna część tego swoistego cyklu autobiograficznego. Kiedyś może będzie miała ok. 20 części tj. po jednej na każdy język. Cóż, pożyjemy, zobaczymy.

Kolejnym cyklem jaki zacząłem są artykuły o języku xhosa, czyli bardzo ogólny zarys sytuacji językowej w RPA oraz opis pierwszych wrażeń związanych z językiem xhosa. Pod tym ostatnim artykułem znajdują się również bardzo ciekawe komentarze na temat muzyki w języku afrikaans, które kiedyś może staną się podstawą do napisania artykułów o najładniejszym języku świata (w mojej prywatnej opinii).

Dzięki mailom i komentarzom przez was zamieszczanych miałem też okazję napisać dwa posty mające charakter typowych porad. Starałem się pomóc w doborze materiału do nauki niemieckiego, angielskiego i rosyjskiego oraz opisać ile daje słuchanie radia przez godzinę dziennie. Jak zwykle, mam nadzieję, że podołałem zadaniu.

Pozostał jeszcze jeden artykuł, na którego poczytności mi szczególnie zależy ze względów osobistych. Jeśli nie wiecie nic o unikatowym wymierającym języku germańskim, którym włada 70 osób w pewnym miasteczku na południu Polski to przeczytajcie o języku wilamowskim.

Postanowiłem też zamieścić TOP10 dotychczasowych artykułów zamieszczonych na stronie:
1.Rewelacyjny program do nauki słówek - Anki
2.Jak się nauczyć cyrylicy w 2 dni?
3.Przewodnik po Anki
4.Recenzja kursu Assimil
5.10 najlepszych polskich blogów o językach obcych (wg Google'a)
6.Jak efektywnie uczyć się słówek
7.Blog językowy AJATT - ciekawa metoda nauki
8.5 rzeczy jakich mnie nauczyła nauka czeskiego
9.Jak (nie) uczyć się języków obcych - angielski
10.Pierwsze wrażenia z nauki xhosa

Dzięki wszystkim, którzy czytają, komentują, piszą do mnie maile (zawsze chętnie pomogę, na tyle na ile potrafię) i subskrybują bloga - dzięki wam mam motywację by pisać, a pisanie motywuje by się uczyć. Dzięki!

Podobne posty:
Świat języków obcych - sierpień 2010
Świat języków obcych - lipiec 2010